Reklama

wtorek, 30 października 2007

Turniej Infinity 24.11



Klub Gier Strategicznych "Sadyba" wznowił działalność po wakacyjnej przerwie. Po przypomnieniu sobie starego dobrego Mein Panzera, postanowiliśmy odpocząć od gier historycznych i puścić wodze fantazji. Jeszcze w 2005 roku graliśmy w Gorkę Morkę i Blood Bowl, teraz na celownik wzięliśmy Necromundę i Infinity. Borsuk przeprowadził dla nas udany pokaz Infinity, a bracia Zimni wciągnęli nas w mroczne wojny gangów w podziemnym świecie. Listopad zatem upłynie pod znakiem przygód i mini-kampanii w świecie Necromundy. Dla fanów ItG mam dwie dobre wiadmości:
1. w bieżącym miesiący znajdzie się miejsce do rozegrania potyczki w nowym systemie 2. już za niecały miesiąc, 24 listopada na Sadybie odbędzie się turniej Infinity, o czym szerzej poniżej. Rozgrywki będziemy prowadzić w godz. 9-15. Szczegółowe informacje i regulamin są dostępne na Forum Wargamer / Infinity.





Więcej zdjęć można znaleźć tutaj.

System Infinity, oparty na kostce 20-ściennej, pozwala rozegrać potyczkę pomiędzy różnymi frakcjami ludzi i obcych w odległej przyszłości. Zasady walki są do opanowania w kwadrans, co pozwala szybko wczuć się w rolę dowódcy postawionego na czele niewielkiego oddziału. Największą przyjemność daje możliwość gry kombinacyjnej, w tym możliwości wydawania rozkazów ze wspólnej puli armii. W walce można wykorzystywać wszelaką broń, roboty oraz specjalistów (obsługę ciężkiej broni, medyków/lekarzy, inżynierów, hakerów). Ci ostatni potrafią włamać się do systemów wroga i przejąć kontrolę nad jego jednostkami.

Więcej na temat samego systemu można dowiedzieć się z recenzji.

Oficjalny plakat turniejowy prezentuje się tak:

Plakat turniejowy


Nieważne czy jesteś weteranem czy rekrutem w wargamingu, istotne jest raczej to czy masz ochotę pograć. Na zdecydowanych czekają figurki, pomoc w opracowaniu rozpiski i wsparcie taktyczne. Turniej to doskonała możliwość rozpoczęcia gry i zdobycia nowych doświadczeń w sympatycznej atmosferze. W tej zabawie najważniejsze jest miłe spędzenie czasu, a nie wynik czy zajęte miejsce.

Serdecznie zapraszam!

czwartek, 25 października 2007

Wzgórze 202 i 204



Juergen Roschkoppf opierał się plecami o burtę wysłużonego Mardera III M, którym dowodził od roku. Żołnierz Wehrmachtu pogrążył się w rozmyślaniach w ten pierwszy naprawdę ciepły wiosenny dzień. Przypomniał sobie jak wieczorem przed zaśnięciem patrzył w gwiazdy, szukając w nich stałości i pocieszenia w czasie zawieruchy wojennej. Teraz otuchy dodawało mu słońce, mile ogrzewające jego twarz. Za pół godziny koniec tej sielanki - przemknęło mu przez myśl.
Trzydzieści minut później dowódca kompanii niszczycieli czołgów rozpoczął odprawę. Naszym celem będzie opanowanie wzgórza 202, z którego będziemy mogli kontrolować to co się dzieje w kolonii położonej u jego podnóża po drugiej stronie.
- Pewnie znowu będziemy szturmować pod górę bez wsparcia piechoty. – głośno dał wyraz swojej frustracji komentując plan akcji.
- Jeśli wierzyć rozpoznaniu, to powinniśmy zdążyć tam przed Brytyjczykami. - próbował rozwiać jego obawy Steffen Kaepke. - Tym razem nie będziemy do końca sami, bo wesprze nas kompania Pum od północy, czyli na prawym skrzydle. – ciągnął wyjaśnienia przełożony, zakreślając na mapie łuk.

***

Podjechali nie niepokojeni przez wroga, a powietrze było wolne od samolotów. Wolno wtoczyli się na wypłaszczony szczyt i zajęli dogodne, choć dość odkryte, pozycje na wzgórzu. Dowódcy wozów regulowali lornetki wypatrując wroga.
- Do wszystkich jednostek: na skraju wioski wykryto Cromwelle, w sile około kompanii, wsparte plutonem samochodów pancernych. - zagrzmiał głos w słuchawce hełmofonu.
Mamy spore szanse jak zaatakujemy z zaskoczenia - pomyślał Roschkoppf. Kolejny głos z eteru wyrwał go z zadumy.
- Podpuszczamy ich bliżej i jazda.

***

Walkę rozpoczęły niewykryte Achillesy, strzelające zza oddalonego na południowy zachód wzgórza 204. Przez całą bitwę prowadziły celny ogień do naszej kompanii, po mimo dużej odległości jaka je dzieliła od naszych wozów. Unieruchomiony Marder z II plutonu zmobilizował nas do działania.

***

Alianci pojawili się na przedpolu. Cromwelle skradały się, kryjąc się pod osłoną zabudowań i przemykając skrajem lasu.
- Przeciwpancernym, ładuj! - krzyknąłem do ładowniczego, gdy jeden z Cromwelli wychylił się zza lasu. - Ognia!
Nasz pojazd zatrząsł się, wypluwając śmiercionośny pocisk. Eksplozja na przedzie alianckiego czołgu oznaczała dla nas pierwsze trafienie w tym tygodniu. Dym spowił resztę brytyjskich wozów, uniemożliwiając kontynuowanie ostrzału przez resztę plutonu.
- Dobry początek, Juergen, tylko po co tyle dymu. - pochwalił przez radio dowódca kompanii. - Wycofajcie się ze wzgórza i jedźcie na północ, wesprzeć Kociaki. My z III plutonem objedziemy wzgórze od południa, a I pluton spróbuje znaleźć drogę na sam szczyt przez las. - kontynuował.

***

Silniki obu sprawnych niszczycieli II plutonu ciężko pracowały na wysokich obrotach, próbując pokonać stromiznę wzgórza. Najgorsze było przed nimi, o czym wkrótce przekonały się obie załogi, walcząc z konarami blokującymi im drogę. Po przedarciu się przez leśną gęstwinę, otworzyły ogień do najbliższego szwadronu brytyjskich czołgów, niszcząc jeden z nich. Niestety zmasowany ogień dwóch innych plutonów nieprzyjaciela zniszczył oba ambitnie atakujące wozy.

***

Gdy wychyliliśmy się zza wzgórza naszym oczom ukazał się dramatyczny widok. Pumy, z które dotarły na swoje pozycje wyjściowe tylko w sile 2 plutonów i dowódcy kompanii, podjęły otwartą walkę z 2 plutonami Cromwelli i plutonem Marmon Harringtonów. Kociak wysunięty najbardziej na zachód dymił, a kolejny miał uszkodzoną pierwsza parę kół i stał unieruchomiony. Ryk silników obu plutonów zwiastował szarżę w kierunku pozycji aliantów, kryjących się na wprost za kościołem. Oskrzydlenie przyniosło zamierzony efekt. Brawurowa akcja czasowo wyłączyła z walki 3 wrogie czołgi i zniszczeniem kolejnego, ale została okupiona stratą II plutonu samochodów. Wsparcie Kotom dał też nasz III pluton, który okrążywszy wzgórze, zaczął ostrzeliwać Brytyjczyków z boku. Nasze Mardery dużo lepiej radziły sobie z brytyjskimi pancerzami, pieczętując dzieło zniszczenia zapoczątkowane przez niemieckie pojazdy kołowe. SdKfZ 234/2 dowódcy kompanii i I plutonu, wykorzystując maksymalnie inicjatywę, kontynuowały natarcie, niszcząc i unieruchamiając po 1 Marmonie. Alianci skoncentrowali na nich swój ogień i wzięli z bliska odwet, paląc oba samochody. W tym czasie nasz i III pluton zbliżyliśmy się do wrogich pozycji. Po naszym wspólnym ostrzale w tej części pola bitwy pozostał 1 sprawny Marmon i odróżniający się sylwetką Cromwell dowódcy alianckiej kompanii pancernej.

***

Prując na północy zachód zwietrzyliśmy okazję do okrążenia niedobitków od północy. Ostatnie sprawne pojazdy wroga próbowały przegrupować się. Podejście Marmona zza kościoła zaskoczyło nas, a wóz Seppa został czasowo wyłączony z walki. Na naszych oczach dowódczy Cromwell wykonywał zgrabne uniki pod ostrzałem III plutonu. Niespodziewanie dla wszystkich na jego boku wykwitł pióropusz ognia, a śmiertelny strzał oddała zapomniana przez wszystkich unieruchomiona Puma. Los 2 ostatnich brytyjskich samochodów wydawał się przesądzony w obliczu 6 Marderów.
- Tylko jak dobrać się do tych Achillesów? Musimy prędko znaleźć odpowiedź na to pyytanie, jeli chcemy dożyć kolacji...

niedziela, 14 października 2007

Fulda CWC cz. 3




Minęły 3 tygodnie od bitwy w rejonie Fuldy. Kurz wbity przez sowieckie gąsienice już dawno opadł, ale wbrew pozorom praca organizatora jeszcze nie dobiegła końca. Uczestnicy i Ci których zabrakło czekają na raport z całodniowej zabawy.
Złośliwi twierdzą, że wynik walki był znany przed bitwą, a raport częściowo napisany. Niemniej jednak przygotowanie materiału który byłby co najmniej tak dobry jak ten z Kurska to już pewne wyzwanie. Zrobiliśmy 350 zdjęć, z których przyzwoicie wyszła połowa, a ok. 100 zostało przeze mnie wybranych na dalszym etapie do wykorzystania w raporcie, galerii i blogu.
Sfabularyzowanie przebiegu rozgrywki było interesującym zadaniem, ale uzgodnienie 16 stron tekstu z uczestnikami bitwy był już trudniejsze. Ostateczna treść raportu jest aktualnie składana w kolejnej wersji graficznej, a efekt końcowy powinien być dostępny po 20 października. W tym terminie będzie także otwarta na stronie wargamer.pl galeria zdjęć z gry które nie zmieściły się w raporcie.

W oczekiwaniu na raport napiszę parę słów o ludziach zaangażowanych w ten projekt.

Konrad "Sosna" Sosiński
Właściciel sklepu Wargamer i gospodarz naszego bitewnego spotkania. Zgodnie z oczekiwaniami przyjechał na miejsce jako ostatni. Za komentarz do poniższego zdjęcia (w dynamicznej pozie) może posłużyć fragment rozmowy telefonicznej z Konradem:
- Czekamy na Ciebie. Kiedy będziesz?.- Za 5 minut.
Jeszcze przez kwadrans wdychaliśmy rześkie poranne powietrze. Niemniej jednak „nienormalni” Klienci są wdzięczni swojemu dobroczyńczy (vel Dostarczycielowi Zabawek). :D

Radosław "Rademon" Kabaciński
Nieskromnie mówiąc "spiritus movens" całego zamieszania. Włączyłem się w rozpoczętą w sierpniu
dyskusję na Forum Weteranów nt. raportu bitewnego w systemie Coldwar Commander i przejąłem inicjatywę. Pracowicie spędziłem 3 tygodnie przed bitwą i... nadal się z nią nie rozstałem. J Koledzy nie eksploatowali mnie jako sędziego, ale czasowe łączenie funkcji skryby i fotomajstra było wyczerpujące.

Łukasz Biczyński
Łukasz pierwszy raz grał w Coldwar Commandera i bitwa zachęciła go do kupienia sobie armii. Bolesne doświadczenia pierwszej tury oraz strat od własnej artylerii nie zniechęciły go, a będą cenne w kolejnych, samodzielnych potyczkach.

Tomasz "Pietia" Pieciukiewicz
Wargamingowy wyjadacz zjawił się na Wilczej jako pierwszy. Miał dzięki temu czas aby dobrze przygotować się do zastopowania ofensywy wojsk Układu Warszawskiego. Staremu (?) lisowi udało się skutecznie pokierować obroną. Być może końcowy sukces był tylko pochodną wskazania zwycięzcy tuż przed grą (na zdjęciu po prawej). ;) Przywiózł ze sobą Amerykanów oraz wsparł swoimi modelami Układ Warszawski.



SosnaRademon, Łukasz i PietiaWskazanie zwycięzcy


Bezzdjęciowcy:

Tomasz
Głównodowodzący Układu Warszawskiego i autor pomysłu na scenariusz. Ten scenariusz i ilość przeprowadzonych na nim zmian zapamiętam na długo, ale było warto. Dumny z siebie poranny zdobywca „fast foodu” z imperialistycznego baru. Wystawił 2/3 modeli sowieckich.

Michał „Costi” Kościelak
Dowódca Brytyjskiej Armii Renu. Z uwagi na późne wejście rezerw, nie wziął czynnego udziału w grze. Podziękowania na modele Brytyjczyków i oświetlenie, które z łatwością zamieniało noc w dzień nad polem bitwy.

Sławomir Okrzesik
Fotoreporter i propagator naszej bitwy w serwisie ”Bitewny Zgiełk”. Pomimo choroby zapewnił przez większą część spotkania profesjonalną obsługę foto.

Przemysław „Akhad” Biegański
Grafik komputerowy, „popełnił” sfabularyzywane karty rozkazów i „oprawił” tekst scenariusza (o czym wspominałem w poprzedniej części). Aktualnie pracuje z ostatecznym tekstem nad kolejną wersją miłego dla oka pdfa.

Barbara Kabacińska
Oficer pododdziału zaopatrzenia, jako jedyna w 100% zrealizowała swoje cele na ten dzień. Zebrani na Wilczej byli pod silnym wrażeniem, jaki wywarł na nich catering zapewniony przez moją mamę. Niektórzy z obecnych „z marszu” zgłosili chęć zorganizowania kolejnej bitwy, byle z taką oprawą gastronomiczną. :lol: